Walka z konkurencją. Znajdźmy sobie wspólnego wroga.
Pani Bożenka ze sklepiku osiedlowego zawsze narzeka, że „te markiety to takie złe”. Żabka za rogiem, to chamstwo. A galeria handlowa? No dajcie spokój, jak można to zrobić Pani Bożence!
Szukamy sobie wrogów. Zawsze, wszędzie. Ma to służyć usprawiedliwieniu naszych własnych porażek, problemów, niepowodzeń.
Zdarza się, że ten wróg istnieje naprawdę, jednak jest nie tam, gdzie go szukamy. A walka z konkurencją pochłania wszystkie zasoby.
Przeczytaj artykuł: Jak radzić sobie ze stresem?
O co chodzi z tym wrogiem?
Niezależnie od tego, czy masz biznes, czy się uczysz, czy uprawiasz jakieś hobby. Zawsze istnieje jakaś konkurencja, a ktoś czyha na twój tytuł najlepszego. Konkurent to zawsze postać negatywna, dramatyczna i owiana niestworzoną ilością przekleństw. Ale… co jeśli powiem, że takie podejście to kolosalny błąd, a twój konkurent w gruncie rzeczy powinien być najlepszym przyjacielem?
Twój wróg to twój najlepszy przyjaciel!
-Chyba Cię poj…. – rzekłszy Pani Bożenka wróciła do swoich obowiązków.
-A no tak, proszę Pani. Bo prawdziwym wrogiem Pani sklepiku, nie jest inny sklepik, tylko zakupy internetowe, Facebook, Instagram, Ubereats i inne takie
-Ale jak to?! – wymamrotała w konsternacji.
A no tak to! Bo z reguły szukamy sobie najłatwiejszych, najbardziej oczywistych wrogów. Takich, z którymi można się w prosty sposób zmierzyć. Ale czy prawdziwym wrogiem sklepiku osiedlowego nie są powody, by z tego mieszkania NIE wychodzić. Po co wyjść do jakiegokolwiek sklepu, skoro Tesco dostarcza zakupy z wniesieniem, dostawca pizzy urozmaica wieczór ze znajomymi, a Ubereats zapewnia jeszcze gorący obiad. Nie mówiąc juz o tym, że czas przeznaczony na kupowanie porannych bułek, poświęcamy na rytualną, poranną konsumpcję treści Facebooka, czy Instagrama.
Więc czy naprawdę Pani Bożenka powinna tracić energię na walkę z konkurencją? A może powinni wspólne znaleźć sposób, by wyciągnąć ludzi z domów i zachęcić do zakupów świeżych produktów, zamiast zamawiania pizzy przy każdej okazji?
O przyjaźni z wrogiem słów kilka
To nie jest tak, że tylko małe sklepiki (które z reguły są na wymarciu), źle dobierają wrogów.
Kto jest wrogiem Coca-Coli?
Pomyślisz, że Pepsi. Kiedy największym wrogiem Coca-Coli są świeżo wyciskane Eko soki, w nowej modzie na bycie eko-fit.
Kto jest wrogiem Volkswagena?
BMW? Renault? Citroen? Nie, wrogiem jest coraz lepsza komunikacja miejska i przesiadanie się ludzi na rowery i hulajnogi. A nawet drogie i zapchane parkingi. Już kilkanaście miast na świecie wprowadziło zakazy wjazdu samochodem do centrum, lub wjazdu silnikiem diesel. Skoro ludzie nie będą mogli poruszać się w miastach samochodami, to problemem Volswagena nie jest to, że ktoś wybierze Citroena, tylko to, że sprzedaż samochodów dramatycznie spadnie.
A kto jest wrogiem studenta?
Nie drugi student, aspirujący na te same miejsca pracy, tylko technologia, zły system edukacji i ekonomia kraju.
Źle dobierając sobie wroga, marnujemy energię na walkę z kimś, z kimś powinnyśmy się zjednoczyć. To walka z wiatrakami, kiedy prawdziwy wróg czai się za rogiem i nawet nie zdajemy sobie sprawy z jego istnienia.
No ale trudno jest myśleć o walce, z tak potężnym wrogiem, jak źle ułożony system edukacji. Szukamy sobie wrogów na nasze siły. Łatwiej jest poczuć się lepszym od innych uczniów/studentów, niż zrobić coś wielkiego, by ten program się zmienił (lub stworzyć dobry program uzupełniający).
Bo w kupie siła
Bo kupy nikt nie ruszy. Jak mawiają najtęższe umysły tego świata.
Czy tego chcesz, czy nie, musisz pogodzić się z faktem, że sam przeciwko światu niewiele zdziałasz. To zjednoczenie i podanie sobie dłoni, rozwiązuje wszystkie problemy.
Będąc fotografem widzę jak wszyscy obwiniają siebie nawzajem o psucie rynku. Czy to ceną, czy jakością. Usprawiedliwiają swoje porażki i brak zleceń tym, że wszyscy walczą ceną, obniżając jakość.
Po części to prawda. Jednak kiedy fotografowie walczą ze sobą, to każdy potencjalny klient kupuje telefon, którym może robić już niewyobrażalnie dobre zdjęcia. Za darmo. Czy tego chcemy, czy nie, próg wejścia w biznes foto stał się niesamowicie niski – pytanie co zrobią z tym fotografowie? Bo walka z konkurencją na pewno nie ma sensu.
Przeczytaj artykuł: Jak wyceniać swoją pracę?
Sam zamiast włączać się do tej batalii stworzyłem co-branding, czyli agencję fotograficzną. Jeśli wielu fotografów rozłoży koszty prowadzenia firmy, studia, marketingu, itp. A do tego pomyśli o współdzieleniu sprzętu, to cena za usługę fotograficzną ponownie jest atrakcyjna. A klient nie myśli już w kryteriach „zrobię sobie sam, będzie taniej”. Tylko zwyczajnie szkoda będzie mu czasu na coś, co profesjonalny fotograf zrobi 10 razy szybciej i lepiej. W końcu czas to pieniądz.