Jak wziąć się w garść i zacząć robić rzeczy?
Pytanie jest nieco tendencyjne. Samo w sobie zawiera odpowiedź: „Jak wziąć się w garść? – zacząć robić rzeczy!”. Tutaj moglibyśmy zakończyć. Gdyby to tylko było takie proste…
Jesteśmy otoczeni całą masą tej pustej energii. Mowy motywacyjne, guru produktywności, nadużywane hasła „you can!”, wszechobecni ludzie sukcesu… To świat, w którym czujemy się malutcy. Mamy wrażenie, że wszyscy dookoła osiągają wielkie sukcesy a na szarym końcu jesteśmy my – biedny, nędzny człowiek, któremu rano nawet nie chcę się wstać z łóżka. A jak już wstaje, to lewą nogą. Ot co!
Przeczytaj artykuł „Dlaczego raz ci się chce, a raz nie?”
Jeśli utożsamiasz się z powyższym, to uwierz, że nie jesteś sam. To opis każdego z nas. Nawet najwięksi znajdują kogoś większego, wpadają w poczucie, że tak wiele jeszcze przed nimi. Popadają w poczucie małości. Świat jest ogromny, pierwszym krokiem jest akceptacja tego, co Cię otacza.
1. Zaakceptuj to, gdzie jesteś
Wyobraź sobie, że idziesz na basen. Przebierasz się w strój, zakładasz okulary. Podchodzisz do krawędzi basenu, nabierasz rozbiegu i skaczesz a tam… Nie ma wody. No chyba sam przyznasz, że nie trudno było zauważyć, że basen był pusty?
Myślisz, że w życiu byś takiej głupoty nie zrobił. A mimo to robisz to codziennie. Każdy z nas to robi. Skaczemy do pustych basenów i to na główkę.
To tylko metafora, ale kryje się za nią o wiele więcej. Jesteśmy świadomi konsekwencji w naszym życiu, a mimo to je ignorujemy. Wiesz, że jeśli się spóźnisz, to ktoś będzie za to zły. Wiesz, że jeśli nie pomyjesz naczyń, to czeka cię awantura. Wiesz, że jeśli dzisiaj nie zabierzesz się za pisanie pracy dyplomowej, to nie zdążysz. A jak dotkniesz ognia to się sparzysz. A mimo to zwlekasz i udajesz, że wszystko jest w porządku, jakby konsekwencje nie istniały.
Podstawowe założenia tego, jak wziąć się w garść. Dlatego tak ważne jest zaakceptowanie faktu, jak bardzo jesteś poszkodowany myjąc te naczynia, czy robiąc dyplom na uczelni. Oraz neutralne podejście do tego. Bez ubolewania. To fakt, z którym zwyczajnie musisz się zmierzyć. Dopóki nie przestaniesz przypisywać negatywnych emocji, do obowiązków, to zawsze z tyłu głowy będzie frustracja i niezadowolenie z życia.
Reguła jest prosta – dobrymi rzeczami warto się jarać jak Kaziu, który dostał lizaka. Ale negatywne należy traktować jak zadania do odhaczenia. Bez emocji, najlepiej z nagrodą za dobre sprawowanie. I to właśnie punkt drugi.
O motywacji więcej przeczytasz w artykule: „jak się zmotywować? 15 metod skutecznej motywacji”
2. Przykre obowiązki traktuj jak proste taski
Z angielskiego „task” to zadanie. Jest jednak rozumiane w nieco węższym zakresie i innej skali. Dla nas zadaniem może być np. Zbudowanie nowego imperium i pokój na świecie. „Task” to raczej małe zadanie, które odhaczasz i idziesz dalej. Każda czynność, którą wykonujesz może być takim taskiem. A poza tym, co tu dużo mówić, ładnie i mądrze brzmi 😉
Jakiego słowa byś nie użył, zawsze będzie chodzić o to, by opierać swoją pracę o małe zadania. Każde, nawet największe zadanie, rozbite na małe części nagle staje się osiągalne. Dlaczego? Wyłączasz czynnik emocjonalny, wprowadzasz policzalność. A kiedy już potrafisz sobie namacalnie wyobrazić, co masz do zrobienia – nagle zadanie staje się proste, może nawet przyjemne. To niesamowicie prosty i skuteczny sposób na to, jak wziąć się w garść Spójrz na przykład.
Piszesz książkę. Wow, poważna sprawa. Potrafisz sobie to wyobrazić? Jeśli zaczniesz ją pisać, od tak, bez przemyślenia, będziesz sfrustrowany przy każdą ze stron. Ból istnienia będzie się sączył z kartek i prawdopodobnie będzie to ostatnia książka jaką wydasz. A to dlatego, że na początku spodziewasz się niesamowitej przygody, fascynujących historii, które przelejesz na papier, czystej przyjemności tworzenia i pewnie z miesiąc roboty.
Prawda leży po drugiej stronie. Pisanie książki to niesamowita harówka i wielkie przedsięwzięcie, które wymaga masy przygotowań i wyrzeczeń. Jeśli nie podejdziesz do tego w neutralny, zaplanowany sposób, bez czynnika emocjonalnego – znienawidzisz swoją własną pracę. Więc robisz plan, by cały proces był zrozumiały i policzalny.
W uproszczeniu przy książce około 150 stron tworzysz takie zadania:
- Wymyślić tytuł
- Napisać spis treści
- Zlecić zaprojektowanie okładki, chyba że zajmie się tym wydawnictwo
- Napisać 5 stron dziennie – zadanie powtarzać przez 10 dni
- Wysłać szkic do wydawnictw, skonsultować szkic i szkielet
- Zapoznać się z uwagami
- Napisać 5 stron dziennie – zadanie powtarzać przez 20 dni
- Zlecić stworzenie grafik
- Wysłać do składu
- Wysłać do druku
To bardzo uproszczona lista, przy każdej książce będzie wyglądała inaczej. Ale sam rozumiesz, że łatwiej jest usiąść rankiem do zadania „napisz 5 stron”, niż mieć z tyłu głowy, że od miesiąca piszesz, a jeszcze tyyyle zostało?
Powyższe zadania są wyprane z emocji. Dodatkowo wstawisz je sobie w ramy czasowe w kalendarzu. To trzyma w ryzach. (Jak wziąć się w garść to jedno, jak ogarnąć kalendarz, to już inna bajka)
I odhaczasz. Bez namysłu realizując zadania. Twoje skupienie ma krążyć wokół tego, co robisz, a nie tego, co jeszcze masz do zrobienia. W taki sposób jesteś w stanie podzielić każde duże zadanie. Od ugotowania obiadu dla drugiej połówki, po pokój na świecie. Kluczem jest stworzenie najmniejszych zadań, których nie będzie się już dało (racjonalnie!) podzielić na mniejsze. Na koniec każdego zadania lub grupy zadań wymyśl sobie nagrodę, będzie ci przyjemniej. 15 minut netflixa zawsze mile widziane 🙂
Po co one takie małe i niepozorne? O tym w kolejnym punkcie.
3. Szacuj i szanuj swój czas
Jak wziąć się w garść, gdy zadania mają to do siebie, że jeśli zakładasz, że coś zajmie ci 30 min, to możesz być pewny, że zajmie 1,5 godziny. I tu zasada jest równie prosta – im mniejsze zadanie, tym łatwiej oszacować czas i nie popełnić błędu.
Przeczytaj artykuł w którym burzę inne mity o tym, jak wziąć się w garść i o realizowaniu zadań: „Produktywność jest do d***”
Wiesz ile zajmie Ci napisanie książki? Tydzień? Miesiąc? Trzy? Rok? Ja nie mam pojęcia. Nikt tego nie wie.
Jeśli jednak wiesz, ile średnio zajmuje ci napisane jednej strony, wtedy w prosty sposób jesteś w stanie wyliczyć czas, który potrzebujesz na napisanie książki.
Dla naszego przykładu, chcemy napisać 150 stronicową książkę. Piszemy 1 stronę w 30 minut. Tworzymy 30 dziennych zadań: „napisz 5 stron książki”. Daje to dokładnie miesiąc pracy. 2,5h dziennie, czyli 75h samego pisania.
Z tą informacją jesteś w stanie już cos zrobić. Po pierwsze na podstawie małych zadań warto wykonywać KAŻDĄ wycenę. To daje świadomość, co trwa ile czasu, słabych punktów i w razie niepowodzeń, łatwo zidentyfikować źródło problemu. A po drugie zapobiega to frustracji, że duże zadanie, które zaplanowałeś, trwa już piąty dzień. A miało kilka godzin.
Kalkuluj, szacuj i szanuj. To podstawa. Szczególnie w pracy freelancera.
4. Darmowy BONUS – zakładaj najgorsze
Nasz umysł to niepoprawny optymista. Dla niego wszystkie zadania, nawet te najmniejsze, będą do zrobienia o wiele szybciej, niż w rzeczywistości.
Istnieją pozornie zabawne prawa Murphiego, może słyszałeś. W skrócie, chodzi o to, że jeśli istnieje jakiekolwiek prawdopodobieństwo popełnienia błędu, to błąd na pewno zostanie popełniony. Czyli czego byś nie zrobił, na pewno coś się wysypie. Twoim zadaniem jest to przewidzieć. Z tą myślą twórz wyceny dla swoich klientów i znajomych, snując optymistyczne obietnice.
Złota reguła wycen mówi, że kiedy już wszystko obliczysz sobie co do minuty, co do grosza, to dodaj do tego minimum 10% całej wartości. Ja nazywam to „buforem Murphiego”. I tak coś pójdzie nie po twojej myśli, to 10% daje komfort psychiczny „zaplanowanej wpadki”. Której oczywiście nie chcemy, no ale wiadomo…
Jakie masz własne metody jak wziąć się w garść i zacząć robić rzeczy? Napisz w komentarzu, chętnie przegadam twoje pomysły 🙂
A dla poprawy humoru wspomniane kilka praw Murphiego, które uwielbiam:
Jeśli wiesz, że coś może pójść źle i podejmiesz stosowne środki zapobiegawcze, to źle pójdzie coś innego.
Poziom alkoholu powyżej 0,5 promila zapewnia doraźną nieśmiertelność.
Automatycznie mnóż liczbę alkoholu, którą podaje pacjent, razy 3.
Głupota jest nieuleczalna i prawdopodobnie zakaźna, bo przybiera rozmiary epidemiczne.
Rozległość urazu pacjenta jest odwrotnie proporcjonalna do hałasu jaki robi.
Jeśli wróg jest w zasięgu, ty również.
Zawodowcy są przewidywalni – strzeż się amatorów.
Otaczaj się towarzyszami broni – przeciwnik będzie miał wybór celów.
….
Hej, świetny artykuł 🙂
Bardzo spodobało mi się Twoje podejście do wykonywania obowiązków. Że też nie pomyślałam żeby traktować niechciane prace jak zwykłe taski do odhaczenia, „bez emocji”. Doskonała rada, którą na pewno wykorzystam.
Tak, ten trik zmienia baaardzo wiele 😉 pamiętaj, że im mniejszy task (bardziej rozbity na malutkie elementy przykry obowiązek), tym przyjemniej będzie się przechodziło przez odhaczanie. Rozbicie przykrego zadania na 1/2/3 duże taski w aplikacji niestety niczego nie zmieni 🙁 powodzenia! 🙂
Przegladam Twojego bloga bo nie moge sie zmotywowac do pracy, opieki nad dziecmi i sprzatania 🤣 'najgorsze’ ze sama musze wszystko zorganizowac (prace tez bo teraz pandamia, dluga historia nie mam presji ale troche powinnam) nikt mi nic nie narzuca i moglabym wziac pomoc do sprzatania ale dzieci w przedszkolu wiec chce sama sobie ze wszystkim poradzic tym bardziej ze na pewno sie da tylko mi sie nie chce 😁 poza tym jak wezme pomoc to sie kompletnie rozleniwie. Bardzo fajna rada z rozbiciem duzych zadan na male juz to czesciowo zaczelam robic. Jestem absolwentka psychologii takze przynajmniej w miare… Czytaj więcej »
trzymam kciuki! 🙂