Freelancing w sztuce
Sztuka to obszar szlachetny, wyrafinowany i niedoceniany zarazem. Czy zawsze tak będzie? co ma sztuka do freelancingu? Jak odnaleźć się jako artysta w świecie biznesu i dlaczego rozwój technologiczny zmusi nas do kreatywności?
Wpis dość spontaniczny – miało być o czymś innym ale weekend spędziłem w centrum Polski, na łódzkim Light Move Festival. Migające światełka, karkołomne instalacje, enigmatyczna muzyczka. Chciałoby się rzec, że to obraz wprost z centrum handlowego w okresie świątecznym. Jednak nie nie – tu chodzi o coś innego. O sztukę!
Festiwalu jako takiego nie opiszę. To jedyne w Polsce wydarzenie tego rodzaju, a przeżycia nie do opisania. Dlatego zwyczajnie musisz się tam pojawić osobiście. No albo po prostu przejrzyj relacje tutaj. Poza fascynującym przeżyciem, wyjechałem z pewną refleksją, która chodziła mi po głowie od dawna, jednak wymagała usystematyzowania. Chodzi o freelancing w sztuce a naszą przyszłość. Tak, moją i twoją. Co ma piernik do wiatraka, zapytasz? A no ma, ale o tym zaraz.
Zawód: Artysta
Mało kto wie, że artyści są protoplastami wolnych zawodów i freelancingu. To wynika z naszego modelu społecznego. Według hierarchii wartości Maslowa potrzeby estetyczne występują na samym końcu naszych potrzeb. Jeden człowiek (pod warunkiem, że nie jest monarchą) nie tworzy wystarczającego zapotrzebowania na sztukę, by zapewnić stałą pracę artyście, toteż rynek sztuki jest niewielki i hermetyczny. W akcie desperacji i braku poczucia przynależności, artysta szuka wielu pracodawców. Dochodzi nawet do tego, że „wyraża siebie” tworząc gotowe dzieła (obrazy, wiersze, utwory), które próbuje później sprzedać. My dzisiaj nazywamy takie miejsca „stockami” i „galeriami”.
Mało tego. Freelancing jest elementem tzw. „Gig economy” i jak tłumaczyłem w tym artykule słowo „gig” wywodzi się ze środowiska muzycznego i oznacza fuchę, koncert, zlecenie.
Usystematyzowanie modelu pracy, który reprezentujemy i pozyskanie praw i szacunku w korporacyjnej rzeczywistości – do tego dążą zrzeszający się freelancerzy i do tego dążę ja na blogu.
Sztuka a twoja przyszłość
Obawiam się przyszłości. Z wykształcenia jestem inżynierem, jednak zawody w których się specjalizuję, są wliczane w kanon sztuki – architektura i fotografia. Te trudne branże, przeżywają aktualnie przesyt siły roboczej i szczerze mówiąc, każdy dzień jest szkołą przetrwania. Jeszcze. Kierunki artystyczne czekają na swoją rewolucję. Dlaczego?
Nowe technologie i sztuczna inteligencja będą stopniowo wypierały z rynku pracy zawody, które można zautomatyzować lub zoptymalizować. Powstaną nowe, jednak takie działania nie mogą obejść się bez echa dla rynku. Podstawowe potrzeby w hierarchii wartości będą zaspakajały maszyny, a to da nam więcej czasu i pieniędzy w kieszeniach na zaspokajanie potrzeb wyższego rzędu, np.:
- estetycznych (potrzeba harmonii i piękna);
- poznawczych (potrzeby wiedzy, rozumienia, nowości)
Zakładając, że poradzimy sobie z bezrobociem (w naszym przypadku brakiem zleceń), to zawody wyparte, zostaną zastąpione albo kierunkami artystycznymi, albo stale narastającemu zapotrzebowaniu w branży IT, edukacji, badań i nauki.
Jestem artystą, tworzę do szuflady i co dalej?
W branży artystycznej panują te same zasady. Podstawy to: umiejętności, doświadczenie, portfolio i dowód społeczny. Jeśli bardzo zależy Ci na etacie – może przyda się też dyplom uczelni. Szczerze? Papierek łatwo nadrobić dobrym wrażeniem i solidnym portfolio. Patrząc na moich znajomych z uczelni – lepiej jest wchodzić na rynek z przerwanymi studiami ale własnymi projektami i doświadczeniem, niż szukać zleceń dopiero po studiach.
Masz jakiś talent i pasję? Dzielą Cię już tylko 4 kroki:
1. Umiejętności
Praca sama zweryfikuje twoje predyspozycje. Jeśli inni pokochają twoją twórczość, utrzymasz z nimi dobre stosunki i będziesz ciągle tworzył, to sami zaczną szukać dla ciebie klientów. Gdy chodzi o freelancing w sztuce, to kluczem jest dobre portfolio. Większość architektów przesyła swoje portfolio w formie załącznika pdf w mailu. A sama treść jest identyczna dla każdego odbiorcy.
Człowiek, który ma zająć się stworzeniem optymalnego miejsca do życia lub pracy, z użyciem najlepszych dostępnych rozwiązań, nie potrafi zoptymalizować nawet swojego portfolio i wykorzystać choćby podstawowych narzędzi marketingowych. Daje do myślenia, prawda?
Portfolio to podstawa. Jego forma musi być jednak adekwatna. Według mnie nadal najlepszym rozwiązaniem jest własna strona internetowa. Ale dostępne są inne narzędzia – graficzne maile, załączniki do ściągnięcia, prezentacje multimedialne, czy nawet portale stworzone z myślą o prezentowaniu prac.
W dobie przekleństwa informacyjnego to jednak za mało – nasze prace zaprezentujemy tylko tym, którzy sami jakimś cudem odnajdą nas w gąszczu. Na co dzień warto się przypominać innym o tym, co robimy w formie dziennika internetowego. Blog, fanpage na portalu społecznościowym albo organizując wydarzenia lokalne, na które masę chętnych znajdziemy na portalach biletowych (np. Evenea), czy nawet na FB.
2. Wiedza ekspercka
Nie da się inaczej, wybacz. Musisz znać się na tym, co robisz.
Architekt może robić świetne wizualizacje ale bez solidnej znajomości technologii, rynku czy prawa, nie zajdzie za daleko. W fotografii można zauważyć wysyp młodych, którzy mają świetne oko i bogate portfolio. Niestety – nie mają pojęcia o fotografii. Robienie zdjęć a bycie fotografem to dwie różne bajki. Grafik niepodążający za trendami utonie w morzu konkurencji, a muzyk jednego przeboju wpadnie w niemoc twórczą nie mając pojęcia co zrobić dalej.
Sprawa jest banalnie prosta – musisz posiadać pełne spektrum wiedzy w swojej dziedzinie. Ale to specjalizacja i unikalne umiejętności tworzą z ciebie niepowtarzalnego eksperta. Nie wystarczy pójść na kurs, czy skończyć studiów. Edukacja musi postępować całe życie.
3. Doświadczenie
Znasz to? „Poszukiwany pracownik. Najlepiej świeżo po studiach. Wymaganie 5lat doświadczenia na podobnym stanowisku” – freelance nie eliminuje tego problemu. Są jednak sposoby, by go obejść.
Kiedy dopiero zaczynasz, albo wchodzisz w nowy sektor swojej branży, nie masz portfolio, rekomendacji i ogólnie nie wiadomo, czego się po tobie spodziewać. Warto wtedy pogłówkować – jak pracować za darmo ale nie na darmo. Napisanie do firmy z uczciwą informacją, że zaczynasz i chciałbyś coś dla nich przygotować, by wzbogacić sobie portfolio, może zaowocować w dłuższą współpracę. Znam wielu, którzy powtarzali w koło mantrę, by nie zaniżać wartości rynkowych, nie pracować za darmo. Kiedy coś zaczynali, to bez żadnego portfolio wyskakiwali z takimi stawkami, że duża firma by się ich nie powstydziła. Ale czy wartość, to tylko pieniądze? Ja uwielbiam robić rzeczy za darmo, zbudowałem sobie tym masę dobrych znajomości. Zyskałem nie tylko przyjaźń ale zgodnie z regułą wzajemności, masę przysług i zleceń.
Traktuj swoją pracę jak kubek kawy.
źródło licencji: freepik
Celem pracy jest zarobek, zalewasz więc kubek taką ilością, jaka cię interesuje. Pamiętając o miejscu na wartość dodaną, jaką dane zlecenie ze sobą niesie (nauka, znajomość, portfolio, …). Zdarza się, że na mleko zwyczajnie nie ma miejsca, wtedy delektujemy się małą czarną. Innym razem brakuje nam wrzątku, dlaczego więc nie pokusić się o latte i nie spić śmietanki? A może samo mleko? Pamiętaj – za darmo, nie znaczy na darmo!
Założę się, że znasz przykłady osób, które robiły ładne rzeczy. Szyły zabawki dla swoich dzieci, robiły paznokcie sąsiadkom, składały origami, czy chodziły na zajęcia z ceramiki. Zwykłe hobby. A skoro nieprzerwany proces twórczy kreował niezliczone ilości przedmiotów, to zaczęły je rozdawać. Po czasie ludzie sami dopytywali o nowe przedmioty. Znajomi znajomych również się zainteresowali. I tak, z oddawanych za darmo gadżetów, nie jedna osoba stworzyła świetny biznes.
Jasne, że da się wejść na rynek pełnymi stawkami i sam mam takie doświadczenia. Ale to wymaga wprawy, strategii i pojęcia o wdrażaniu. O tym będę jeszcze kiedyś pisał. Nie raz.
Jeśli brzydzisz się pracą za darmo i uważasz, że jedyną wartością jest pieniądz, to rozważ działania charytatywne. Są najbardziej nośne, budują momentalnie zaufanie do twojej osoby a przy okazji – leczysz sumienie pomagając innym. Architekt może zaprojektować pokój zabaw powstającego domu dziecka. Fotograf zrobi zdjęcia pisakom w schronisku, by łatwiej znalazły dom. Grafik stworzy logo głośnej organizacji broniącej praw obywatelskich. Malarz pomaluje korytarze hospicjum magicznymi arcydziełami. […]
3. Dowód społeczny
Budowanie portfolio i zdobywanie doświadczenia wiąże się z pozyskiwaniem rekomendacji zadowolonych klientów. Koniecznie proś każdego klienta o opinię i rekomendacje. To tak zwany społeczny dowód słuszności.
Pan Czesiek obwieszcza kumplom z pracy, że się żeni i szuka fotografa. 3/5 osób poleca ciebie. Jeśli tylko przyszła małżonka nie zaprotestuje – Czesiek wybierze ciebie. Dlaczego? Bo kiedy nie mamy własnych poglądów na dany temat, to przyjmiemy opinię grupy lub influencera.
Bądź na ustach ludzi. Niektórzy twierdzą: „Nieważne co mówią, ważne by mówili”. Z tym się nie zgodzę ale coś w tym jest – przestań tworzyć do szuflady. Całą magią sztuki jest to, że jest dobrem wspólnym. Niezależnie od tego, czy na niej zarabiasz, czy nie. Świat zasługuje na to, by poznać twoją twórczość.
Słowem w sedno.
Jeśli miałbym podsumować owy freelancing w sztuce, dając od siebie jedną radę, to brzmiała by ona: „bądź wszędzie tam, gdzie ludzie mogą polubić i pokochać to, co robisz”. Znam dwa typy osób z branż artystycznych. Tacy, którzy w perfekcjonistycznej utopii tworzą do szuflady i nie pozwalają samym sobie na monetyzację pracy. Druga grupa to tacy, którzy więcej poświęcają na marketing niż tworzenie. Może nie mają doskonałego warsztatu, ale idą za nimi rzesze fanów. To pozwala swobodnie tworzyć i żyć ze swojej pasji.
Jeśli tkwisz w zamkniętej pętli pierwszego przypadku – zatrudnij menadżera. On skupi się na tym, by być gdzie trzeba, a Ty skupisz się na swoim perfekcjonizmie. Koniecznie wyjdź do ludzi.